Gotowanie ryżu na sushi
Opublikowano: 11-01-2013, Kategoria: Porady, Komentarze: 3Tagi: płukanie ryżu, ryż, sushi
Na pewno dostrzegliście, że w ostatnich latach jest lansowany bardzo sypki ryż. Ziarenka nie mają prawa się sklejać. Ale jak z takiego ryżu zrobić sushi? :)
Chyba tylko z pomocą Opatrzności, a i to nie jest zbyt pewne.
Dobry ryż to podstawa dobrego sushi. Nie kupujemy ryżu w torebkach, tylko na wagę. W wielu sklepach dostać można ryż przeznaczony specjalnie na sushi, jednak jego cena bywa zabójcza. Dlatego wybieramy jakis w rozsądniej kwocie.
Jak zabrać się za przygotowanie? Odmierzmy odpowiednią ilość ryżu i wsypujemy go do garnka. Ryż najlepiej odmierzać szklanką lub filiżanką. Następnie zalewamy zimną wodą. Woda powinna zrobić się mętna. Płuczemy go około 10 sekund, przeczesując delikatnie ziarenka palcami. Ta delikatność jest zdecydowanie wskazana nie ze względu na jakieś moje szczególne uczucia względem ryżu, ale dlatego, żeby ziarenka nie popękały. Jeśli zostaną uszkodzone, otrzymamy kleistą breję zamiast ładnie ugotowanego ryżu. Odlewamy brudną wodę i zalewamy ponownie czystą, zimną wodą. Znowu płuczemy i wylewamy wodę. Czynność powtarzamy do momentu, kiedy woda będzie krystaliczna – najczęściej to około 7 płukań.
Kiedy ryż jest już wypłukany, zalewamy go wodą. Na 1 miarkę ryżu powinno przypadać 1,2 miarki wody. Czyli jeśli mamy 1 szklankę ryżu (250 ml), zalewamy ją 300 ml wody. Jeśli ktoś korzysta z innej miarki, pozostawiam wyższą matematykę do rozwiązywania we własnym zakresie ;) Byle proporcje się zgadzały.
Od momentu, kiedy woda zaczyna wrzeć, gotujemy ryż na dość dużym ogniu 2 minuty, nastepnie ogień zmniejszamy i gotujemy ryż już pod przykryciem kolejne 10 minut. Po tym czasie zdejmujemy garnek z kuchenki i zostawiamy ryż (w dalszym ciągu przykryty) na następne 10 minut. Ryż jest gotowy i teraz nic, tylko doprawić i rolować ;)
Bardzo fajnie napisany artykuł :) Ja mam troszkę inny patent na ryż do sushi – kiedy zauważę, że robią się w ryżu kratery (czyli wchłonąl większość wody), zawijam garnek w szmatkę kuchenną i w koc. Po 15 minutach pięknie dochodzi i jest idealny. Zawinięty długo trzyma temperaturę, więc jeśli wiem, że nie będę mogła się nim od razu zająć, to wrócę do niego później i będzie jak świeżo zrobiony.
Twoim sposobem również gotuję :)
Chętnie bym obserwowała kratery, ale przy dziecku ciężko :D Tak więc rzucam komuś z rodziny godzinę i śmigam za maluchem. Jak pójdzie do szkoły za parę lat, to spróbuję metody kraterowej ;)
Też mam małego Bąbla, więc stosuję metodę z kraterem, bo wydawała mi się szybsza – leję trochę więcej wody (stosunek 1:1,5) i gotuję na dużym gazie do czasu powstania kraterów. Nie mierzyłam czasu :P